Przejdź do treści
Kazimierz Schilling (1943-2006)
Kazimierz SCHILLING  
1943 – 2006
 

W tym roku w naszym pokoju w Olsztyńskim Planetarium w okresie świąt Bożego Narodzenia nie mieliśmy choinki. Zabrakło choinki, bo zabrakło Kazika… To właśnie On, na początku grudnia każdego roku, wchodził do pracy z zagadkowym uśmiechem, rozpakowywał zawiniątko i wydobywał z niego choinkę ubraną w mnóstwo ozdóbek własnoręcznie wykonanych przez jego żonę Oleńkę. Cieszył się przy tym jak mały chłopiec i triumfalnie, bez słowa stawiał ją w widocznym miejscu. Potem zacierał ręce z radością, jakby udało mu się dokonać czegoś wielkiego, i zasiadał do pracy. Na Wielkanoc w taki sam sposób lądowały na stole żółciutkie pisklaczki.

Kazimierz Schilling urodził się 19 listopada 1943 roku w Poznaniu. Był jednym z sześciorga dzieci Ignacego i Jadwigi. W Poznaniu skończył Szkołę Podstawową Nr 58 i Liceum Ogólnokształcące im. Karola Marcinkowskiego. W okresie szkolnym był instruktorem ZHP. Studia astronomiczne na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu ukończył w 1966 r. pracą „Porównanie dwóch metod wyznaczania kroków śruby mikrometru okularowego przy teleskopie zenitalnym”. Jeszcze jako student rozpoczął pracę w Astronomicznej Stacji Szerokościowej Zakładu Astronomii PAN w Borowcu. Zajmował się obserwacyjną i teoretyczną astrometrią — badaniem wahań bieguna i wyznaczaniem współrzędnych gwiazd. Po studiach odbył półroczny staż w obserwatoriach w Kijowie, Połtawie i Pułkowie. W 1972 r. obronił pracę doktorską „Poprawki do deklinacji gwiazd strefy zenitalnej Borowca”. Promotorem Jego pracy magisterskiej i doktorskiej był prof. Hieronim Hurnik. Rok później z inicjatywy prof. Stanisława Oszczaka przyjął zaproszenie do współtworzenia Planetarium Lotów Kosmicznych, oddanego do użytku w 1973 r. Trud był to niemały, gdyż w pierwszym roku trzeba było sprostać oczekiwaniom ponad 130 tysiącom widzów pragnących zobaczyć, jak wyglądają gwiazdy w ciągu dnia. Pierwszym zadaniem, jakie otrzymał, było zorganizowanie Działu Upowszechniania Nauki, wraz z określeniem zakresu i metod pracy. Kierownikiem Działu Astronomicznego pozostał aż do roku 2003 — przez 30 lat. W latach 1982–1983 pełnił obowiązki dyrektora placówki. W moim odczuciu Jego największym sukcesem było zorganizowanie i prowadzenie cykli odczytowych, podczas których znani astronomowie z całego kraju wygłaszali popularne wykłady. Miła atmosfera, jaką stworzył, poszerzyła z biegiem lat krąg słuchaczy z kilkunastu do stu kilkudziesięciu osób i było to niewątpliwie wynikiem Jego zaangażowania. Kazimierz był autorem wielu projekcji astronomicznych. Miał dar pisania ciekawych tekstów poprawną polszczyzną i dlatego cieszyły się one powodzeniem u widzów. Wielką rolę odegrał w popularyzacji astronomii jako organizator wraz z Małgorzatą Śróbką-Kubiak i Mirosławem Kubiakiem Międzywojewódzkiego Młodzieżowego Seminarium Astronomicznego — od 1974 r., a przekształconego później w Ogólnopolskie Młodzieżowe Seminarium Astronomiczne. Pomagał w organizacji seminariów w województwach, w których nie było astronomów i jeździł jako juror do Kołobrzegu, Suwałk i Płocka. Przewodniczył Komisji Współpracy Planetariów Polskich. Był inicjatorem powstania i zaangażowanym działaczem Federacji Miast Kopernikowskich. W 1990 roku otrzymał tytuł „Zasłużony dla Torunia”.

Wiedzę miał dużą i chętnie dzielił się nią z innymi. Umiał to robić doskonale, był świetnym popularyzatorem. Wielu młodych ludzi wzbogacił pasją dla astronomii. Wspominają Go serdecznie jego uczniowie. Umiał doskonale i poglądowo objaśnić każdy temat. Napisał ponad 400 felietonów z cyklu „Z niebem za pan brat”, które były publikowane przez 15 lat w „Gazecie Olsztyńskiej”, pisał też felietony do tygodnika „Kulisy Warmii i Mazur”. Dla Wydawnictwa Książka i Wiedza przez 20 lat sporządzał astronomiczne notki do Kalendarza Powszechnego. Opublikował 8 prac naukowych, wielokrotnie ukazywały się Jego artykuły w „Uranii – Postępach Astronomii”. Wygłosił ogromną liczbę odczytów popularnonaukowych, zdarzało się, że nawet dla kilku słuchaczy jeździł do pobliskich wsi. Organizował konferencje metodyczne dla nauczycieli. Uczył astronomii w Liceum Ogólnokształcącym nr 2 w Olsztynie, prowadził wykłady i ćwiczenia z astronomii w Wyższej Szkole Pedagogicznej i był promotorem 5 prac magisterskich. Napisał książkę „Kosmiczny gość kometa Halleya”, był współautorem książek „Patrz w niebo i pod nogi” i „Przewodnika astronomicznego po Polsce”. Jak oddanym i rzetelnym był popularyzatorem świadczy fakt, iż w 1993 r. Polskie Towarzystwo Astronomiczne przyznało Mu Medal im. Prof. Włodzimierza Zonna za Popularyzację Wiedzy o Wszechświecie. Otrzymał też liczne inne odznaczenia m.in.: Złotą Odznakę Honorową TWP Zasłużony Popularyzator Wiedzy, Złotą Odznakę Honorową Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii, Honorową Odznakę Polskiego Towarzystwa Astronautycznego, Medal 40-lecia Polski Ludowej, Zasłużony Działacz Kultury, Złoty Krzyż Zasługi. Notka biograficzna Kazimierza Schillinga została zamieszczona w leksykonie „Who Is Who w Polsce” (2004).

Kazimierz był serdeczny i przyjacielski, życzliwy dla bliskich i dla tych, których widział po raz pierwszy w życiu. Lubił ludzi i to w kontaktach z Nim dawało się odczuć. Dom Państwa Schillingów był pełen gości. Chętnie przyjmowali i składali wizyty. Niezwykle koleżeński służył radą i był zawsze pomocny. Mawiano o Nim — dusza człowiek. Powierzoną Mu pracę wykonywał niezwykle sumiennie. Często prosiliśmy Go o korektę tekstów, bo Jego oku nie umknęła nawet literówka. Był człowiekiem odpowiedzialnym i można było na Nim polegać. Wiedział, czego chce i konsekwentnie realizował swoje zamierzenia. Pracował z poświęceniem, nie licząc czasu pracy. Cechowała go dbałość o wysoki poziom popularyzacji astronomii i nauk pokrewnych.

W życiu rodzinnym był oddany i serdeczny. W 1976 r. ożenił się z Aleksandrą Libner, opiekował się jej dziećmi: Martą i Kasią. W 1977 r. urodził się państwu Schillingom syn Piotr. Zapytany przeze mnie o Ojca powiedział — „Ojciec wpoił mi wszechstronne zainteresowania, operatywność i pasję czytania. Do dziś czytam wszystko, cokolwiek wpadnie mi w ręce, dzięki Niemu wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych”. Synowa Iwona dodaje: „Trudniej było Mu być ojcem niż innym, nie chodził z synem na boisko grać w koszykówkę, ale za to brał teleskop, namiot i już od piątego roku życia uczył Piotrka nieba”. Później zabierał syna na obozy astronomiczne w Wydminach, Pająku, Głodówce, uczestniczył w Zjazdach Młodych Astronomów w Słowacji. Wspaniałą kartą życia rodzinnego Państwa Schillingów był udział w akcji „Wakacje w Planetarium” we Fromborku. Wielka zażyłość pracujących i odpoczywających tam osób doprowadziła do powstania Towarzystwa Miłośników Planetarium we Fromborku „Pulsar”. Właśnie z tego okresu wywodzą się najwspanialsze przyjaźnie, takie na całe życie, z Andrzejem Pilskim, Piotrem Zembrowskim, Jarosławem Włodarczykiem, Krzysztofem Stankiem, Tomaszem Kwiatkowskim, Andrzejem Kolasińskim, Arkadiuszem Olechem, Robertem Szajem i innymi, których nie sposób wymienić.

Rys. 1 Rys. 1 Dr Kazimierz Schilling ogłaszający wyniki XXI OMSA w Grudziądzu. Za stołem prezydialnym siedzą od lewej dr Henryk Brancewicz, doc. Tadeusz Jarzębowski, dr Kazimierz Schilling i prof. Konrad Rudnicki. Fot. G. Szukay

Kazik był zawsze dużym chłopcem, pasjonował się modelarstwem. W Jego mieszkaniu często królowała kolejka, trzymana niby dla wnuków, ale stale używana, układał puzzle 3D, lubił i umiał pielęgnować kwiaty, wiele podróżował. Miał fantastyczne poczucie humoru. Był mistrzem w obdarowywaniu bliskich — upominki po prostu podrzucał i z poważną miną zapewniał: „Nie mam pojęcia, skąd się to tu wzięło”. Kpił sobie ze swojego małego wzrostu. Pierwszego dnia naszej wspólnej pracy powiedział „Pani Lidio, proszę mi podać książkę z tej półki, a jeśli coś Pani spadnie na podłogę, to ja zaraz podam” — i wszystko było jasne, że z jego inności nie należy robić problemu. Oszczędzał bliskim główkowania, czy jeśli wystąpi się z inicjatywą pomocy, to czy nie poczuje się urażony. Nie, nie poczuwał się urażony, był zawsze niezmiernie naturalny i pogodny. Oleńka wtórowała Mu w tych żartach: „Mąż to zło konieczne, a jak wybierać zło, to najmniejsze”. Nigdy nie narzekał: „Co to da” — mawiał. Nie martwił się na zapas i chronił przed troskami żonę. Miał rzadko spotykane dziś cechy — nie mówił źle o innych, był bezinteresowny. Umiał cieszyć się życiem. Chcąc podkreślić entuzjazm, jaki miał dla niego, mawiał, że będzie żył wiecznie, a przynajmniej aż do znudzenia. Podczas swojej ciężkiej choroby nigdy nie wspomniał o ewentualności śmierci. Kiedy finalizował doczesne sprawy tego świata, porządkował dokumenty, tłumaczył się, że przecież kiedyś to zrobić trzeba. Był silny i dumny, a oczywisty lęk o zagrożone życie opanował z godnością. Żył mądrze i żył pięknie.

W czerwcu ubiegłego roku przeszedł na emeryturę, będąc już znękany rakiem płuc i nie zdążył odpocząć po latach wytężonej, oddanej pracy. Zmarł 10 grudnia 2006 r. Podczas pożegnania w Olsztynie słowa uznania i podziękowania wygłosił prezydent Olsztyna Czesław Małkowski, który zaproponował rodzinie Kazimierza miejsce na cmentarzu w Alei Zasłużonych, jednak rodzina wolała pochować Go w rodzinnym grobie, na zabytkowym cmentarzu przy ulicy Bluszczowej w Poznaniu. Wzruszający jest fakt, iż podczas pogrzebu ostatnią posługę oddał Mu ksiądz Paweł Tkaczyk, który przyjechał z Kielc — przyjaciel właśnie z czasów „Wakacji we Fromborku”. W imieniu rodziny Kazimierza Schillinga składam serdeczne podziękowanie wszystkim, którzy wsparli ją w tych trudnych dniach, za przysłane z całej Polski kondolencje, udział w uroczystościach pożegnalnych w Olsztynie i w Poznaniu, za słowa otuchy i wyrazy przyjaźni.

Szkoda, że nie doczekał doktoratu syna, XXIII konkursu na referat w Grudziądzu, kolejnego zaćmienia Słońca, szkoda, że nie doczekał…

Kaziku, zawsze o nas pamiętałeś, dbałeś o swoich podwładnych, byłeś życzliwy i serdeczny. Nie zdarzyło się, abyś zapomniał o czyichś imieninach, nawet będąc na drugiej półkuli dzwoniłeś z życzeniami do solenizanta. Teraz my, pracownicy i przyjaciele Olsztyńskiego Planetarium, dziękując Ci za wspólną pracę obiecujemy, że nigdy Cię nie zapomnimy!

Lidia Kosiorek
(Źródło: „Urania — PA” nr 2/2007)