Przejdź do treści
Andrzej Woszczyk (1935-2011)
Andrzej WOSZCZYK  
1935 – 2011
Fot. Stanisław Krawczyk/JotDe
W niedzielę, 17 lipca zmarł Profesor Andrzej Woszczyk, jeden z najbardziej zasłużonych polskich astronomów, organizator życia akademickiego na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu i naukowego w mieście, wychowawca i nauczyciel kilku pokoleń toruńskich astronomów, jeden z budowniczych uniwersyteckiego obserwatorium astronomicznego w Piwnicach, Prezes Towarzystwa Naukowego w Toruniu, autor wielu artykułów i książek, niestrudzony popularyzator nauki. Dla członków Polskiego Towarzystwa Astronomicznego był przede wszystkim jego demokratycznie wybieranym Prezesem, aż przez 4 kadencje (1999–2007), a dla Czytelników „Uranii – Postępów Astronomii” jej Redaktorem Naczelnym, nieprzerwanie od szesnastu lat!

Andrzej Stefan Woszczyk urodził się 2 marca 1935 r. w Chorzelach. W 1951 r. ukończył liceum ogólnokształcące w Sierpcu i podjął studia astronomiczne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wśród jego wykładowców byli Władysław Dziewulski i Wilhelmina Iwanowska. Po ukończeniu studiów w 1955 r. podjął pracę na tej uczelni, wiążąc z nią całą swoją karierę zawodową.

W latach 1957–1959 odbył staż w Instytucie Astrofizyki Uniwersytetu w Liège pod kierunkiem Pola Swingsa. Efektem przeprowa­dzo­nych tam badań była praca doktorska zatytułowana Analiza widma komety 1957 d (MRKOS) w zakresie widmowym 4737–6882 Å, obroniona na UMK w 1962 r. (promotorem była Wilhelmina Iwanowska). W latach 1968–1969 przebywał w Obserwatorium McDonalda w Teksasie, pod opieką wieloletniego dyrektora, Harlana Smitha. Z grupą innych astronomów prowadził spektroskopowe obserwacje Marsa w poszukiwaniu wody w jego atmosferze. Wyniki tych pionierskich badań zostały opublikowane {DOI} w 1970 r. w „Science”, najbardziej prestiżowym obok „Nature”, piśmie naukowym na świecie. Również stopień doktora habilitowanego, uzyskany w 1971 r. na podstawie rozprawy Ciśnienie atmosferyczne i topografia Marsa w świetle analizy podczerwonych pasm CO2 jest wynikiem Jego pobytu w Teksasie. Wreszcie, w roku 1984 otrzymał tytuł profesora nauk fizycznych.

Pracował jeszcze w wielu obserwatoriach i ośrodkach astronomicznych na świecie, m.in. w USA, Francji, Niemczech i Chile. Znał osobiście większość najwybitniejszych astronomów swojej epoki, ale właśnie staże w Liège i McDonald oraz osobowości Swingsa i Smitha wydaje się, że wywarły największy wpływ na główne kierunki zainteresowań naukowych Profesora. Specjalizował się w astrofizyce małych ciał Układu Słonecznego, głównie spektroskopii komet i planet. Jego idée fixe na wiele, wiele lat stał się unikatowy Atlas Widm Kometarnych, opracowywany w gronie kolegów z całego świata. Fascynował się lotami międzyplanetarnych sond kosmicznych, które z łatwością weryfikowały z takim trudem uzyskiwane wcześniej, również przez Niego, wyniki spektroskopowych obserwacji z Ziemi.

Jako jeden z najzdolniejszych astronomów swojego pokolenia, ponad własną karierę przedkładał jednak zawsze pracę dla innych. Wraz ze słowackim astronomem Milanem Antalem, jest faktycznym współodkrywcą dziewięciu planetoid przy pomocy 90-cm teleskopu w Piwnicach, choć nie zadbał o obecność swojego nazwiska przy tych odkryciach. Tę skromność wynagrodził Mu belgijski przyjaciel, Henri Debehogne, który w Europejskim Obserwatorium Południowym, 2 marca 1990 r. — dokładnie w dniu 55 urodzin Profesora, odkrył inną planetoidę. W siedemdziesiątą rocznicę urodzin, na wniosek odkrywcy, decyzją Międzynarodowej Unii Astronomicznej otrzymała oficjalną nazwę „14382 Woszczyk”. Wydarzenie to stało się inspiracją dla toruńskiej kompozytorki, Magdaleny Cynk, do napisania pierwszego utworu dedykowanego „polskiej” planetoidzie, którym obdarowała Profesora. On sam mawiał skromnie, że proponował koledze, by raczej nazwał planetoidę „Torunia” na cześć Jego miasta. Grupie uczniów Profesora udało się spełnić to marzenie, namawiając do tego amerykańskiego „łowcę” asteroid, Edwarda Bowella. Planetoida „12999 Toruń” ma dziś nawet swój pomnik na najbardziej prestiżowym placu miasta.

Rys. 1 To zdjęcie przy 90-cm teleskopie toruńskim było często wykorzystywane w po­dręcznikach fizyki i innych popularnych publikacjach w latach 70. i 80. XX w.

W sprawach naszego obserwatorium w Piwnicach był prawdziwym alfą i omegą. Budował obydwa czynne do dziś teleskopy, 90-cm Schmidta-Cassegraina (1962) i 60-cm Cassegrain fotometryczny (1990). Był niezastąpiony przy wszelkiego rodzaju zmianach optyki, remontach i wszelkich eksperymentach. Jeszcze w roku 2004 korzystaliśmy z Jego doświadczenia przy demontażu, montażu i justacji teleskopów podczas operacji aluminizacji. Był cierpliwym i wyrozumiałym nauczycielem w sprawach obserwacji, a Jego pięknego białego mercedesa przywiezionego z Ameryki my, studenci, mogliśmy traktować jak bezpłatną taksówkę. W roku 1975 implementował i testował pierwszy w Polsce spektrograf gwiazdowy (Canadian Copernicus Spectrograph). Nowe możliwości, uzyskane dzięki temu instrumentowi, rozbudziły w Nim zainteresowanie spektroskopią gwiazd osobliwych: magnetycznych, nowych, symbiotycznych i innych. Wielu z nas podchwyciło te pasje, wielu z nas wykształcił: w sumie kilkudziesięciu magistrów i około dziesięciu doktorów astronomii. Traktował wszystkich jak pełnoprawnych partnerów, czasem beształ, ale też niewidzialną ręką ochraniał i pomagał, zwłaszcza w okresie stanu wojennego. Obdarzał zaufaniem, pełną naukową i twórczą swobodą, co doprowadziło do szerokiego rozwoju tematyki badawczej w toruńskim ośrodku. Był dla nas nie tylko Mistrzem, ale przede wszystkim Przyjacielem.

Profesor Andrzej Woszczyk był członkiem Komitetu Astronomii Polskiej Akademii Nauk i Komisji Astrofizyki Polskiej Akademii Umiejętności. W roku 1973 współorganizował obchody 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Nadzwyczajne Sympozjum Międzynarodowej Unii Astronomicznej w Polsce. Był animatorem ruchu naukowego i swobodnego dialogu uczonych w mieście, współorganizując m.in. tzw. Colloquia Torunensis. Od 2003 roku aż do śmierci był Prezesem Towarzystwa Naukowego w Toruniu. W latach 1971–2006 pełnił wielokrotnie funkcje zastępcy dyrektora i dyrektora Instytutu Astronomii UMK oraz kierownika Katedry Astronomii i Astrofizyki Instytutu, a po zmianie nazwy, Centrum Astronomii. Przez dwie kadencje zasiadał w Senacie Uczelni. Za całokształt osiągnięć zawodowych został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a za osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze Medalem Edukacji Narodowej.

Od 1995 roku był Redaktorem Naczelnym wydawanego przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne wespół z Polskim Towarzystwem Miłośników Astronomii czasopisma popularnonaukowego „Urania– - Postępy Astronomii”. Przez kilkanaście lat wyniósł pismo na bardzo wysoki poziom merytoryczny i edytorski, zmieniając jednocześnie jego charakter, z kwartalnika na dwumiesięcznik. Dbał o kontakt z młodzieżą, pełniąc przez wiele lat funkcję Przewodniczącego Jury Ogólnopolskiego Młodzieżowego Seminarium Astronomicznego w Grudziądzu. Ostatnie lata poświęcił w znacznej mierze zachowaniu pamięci o astronomach swojego i starszego pokolenia, przekazując tę wiedzę młodszym kolegom w dwóch zredagowanych przez siebie książkach. Za całokształt działań popularyzujących wiedzę o Wszechświecie, w 2007 r. prof. Andrzej Woszczyk został uhonorowany przez PTA Medalem im. Włodzimierza Zonna. Na posiedzeniu w dniu 19 maja 2011 r., w Niepołomicach, Zarząd Główny PTA podjął jednomyślną decyzję desygnowania Andrzeja Woszczyka do najwyższej godności Towarzystwa — Członkostwa Honorowego. Walne Zebranie PTA na rozpoczynającym się XXXV Zjeździe w Gdańsku powinno pośmiertnie zatwierdzić ten tytuł.

Nasz Redaktor Naczelny do końca był aktywny. Jeszcze kilka godzin przed kolejną operacją i kilkadziesiąt godzin przed śmiercią dzwonił do Piwnic i do Jacka Drążkowskiego. Pytał, czy… wyszedł już kolejny numer Jego ukochanej „Uranii”…

Maciej Mikołajewski
Andrzej Woszczyk (1935-2011)
Pożegnanie w kościele akademickim św. Ducha  
w Toruniu w dniu 23 VII 2011 r.  
1935 – 2011
Młody Andrzej Woszczyk przy pulpicie sterowni teleskopu
Schmidta-Cassegraina. Z archiwum Joanny Woszczyk

Pragnę pożegnać profesora Andrzeja Woszczyka w imieniu kolegów i przyjaciół, a także moim własnym. Był przecież moim dawnym studentem, potem młodszym kolegą, współpracowni­kiem, a wreszcie — szefem, dyrektorem Instytutu, prezesem.

Mija właśnie 60 lat od dnia, gdy młody maturzysta z Sierpca przyjechał do Torunia i został studentem „matematyki z astronomią” na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Jego rocznik był pierwszym, który na zajęcia dydaktyczne uczęszczał do nowego gmachu fizyki przy ulicy Grudziądzkiej 5. Astronomię dla I r. wraz z ćwiczeniami prowadził wtedy prof. Władysław Dziewulski. Ale studenci chcieli zobaczyć obserwatorium: Andrzej zebrał grupę matematyków i fizyków i wyruszył do Piwnic. Spóźnili się na pociąg, dotarli przygodną ciężarówką i późnym wieczorem zapukali do obserwatorium. Pogoda była dobra, pooglądali sobie Księżyc i planety… To się działo w końcu kwietnia 1952 r. i to był pierwszy kontakt Andrzeja Woszczyka z placówką, którą wiele lat później przyszło Mu kierować. A po latach okazało się z zapisu w książce gości, że to właśnie ja jako asystent miałam wtedy dyżur i tę studencką grupę oprowadzałam.

Rys. 3 Wystąpienie doc. Andrzeja Woszczyka w Toruniu z okazji doktoratu Honoris Causa wręczanego prof. Polowi Swingsowi (siedzi tuż obok mówcy), 1973 r. Z archiwum Joanny Woszczyk

W czasie dalszych lat studiów Andrzej Woszczyk dojeżdżał na zajęcia do Piwnic, wykonywał obserwacje potrzebne do pracy magisterskiej. I zaraz po studiach został asystentem.

Pracowaliśmy w Zakładzie Astrofizyki w ciągu kilkudziesięciu lat, przypomnę tu parę nietypowych momentów.

Jest rok 1970, wyruszamy statkiem na Kongres Międzynarodowej Unii Astronomicznej do Brighton w Anglii; dwudziestu astronomów stanowi załogę, a statek służy za hotel i stołówkę; widzę doktora Andrzeja Woszczyka, jak dzielnie wspina się na górny pokład, aby objąć wachtę, tę najgorszą, o czwartej rano!

Jest schyłek roku 1973, zakończył się Kongres Międzynarodowej Unii Astronomicznej w Toruniu, trzeba opublikować referaty z Sympozjum o Badaniach Układu Planetarnego; widzę docenta Andrzeja Woszczyka tonącego w arkuszach zadrukowanego papieru i zżymającego się na powtarzające się błędy zecerów holenderskiego wydawnictwa; jak im tu wytłumaczyć poprawną pisownię wzorów!

Jest rok 1985, konferencja w Bolonii, polscy uczestnicy wracają przez Rzym, gdzie biegną na środową audiencję generalną Ojca Św.; widzę wysoką sylwetkę profesora Andrzeja Woszczyka w tłumie ludzi, wzdłuż trasy, którą z auli wychodzi Jan Paweł II; może udało Mu się chociaż dotknąć papieskiej dłoni?

Andrzeju drogi, dobry Bóg obdarzył Cię hojnie tyloma przymiotami, wykorzystałeś je przez całe Twoje życie. Dziękujemy Ci za wszelkie dobro, które nam, swym przyjaciołom, wyświadczyłeś.

Rys. 4 W towarzystwie prof. Edwarda Bowella, Piwnice 2009 r. Fot. Andrzej Kus

Ale na końcu Twej ziemskiej wędrówki otrzymałeś jeszcze jeden dar, dar cierpienia. Przez ostatnie miesiące musiałeś zmagać się z tyloma dolegliwościami i z bólem, aż wreszcie w niedzielę Pan Bóg wezwał Cię do Siebie. Odszedłeś w przeddzień uroczystości polskich patronów, św. Szymona z Lipnicy i błog. Czesława Odrowąża, a wczoraj była jeszcze uroczystość św. Marii Magdaleny. Niech teraz wszyscy ci Święci wprowadzą Ciebie do Domu Ojca.

Dziękujemy Bogu za dar Twego życia, wierzymy, że znajdziesz w niebie spokój i radość wieczną.

Dobry Jezu, a nasz Panie, daj Mu wieczne spoczywanie.

Cecylia Iwaniszewska
Andrzej Woszczyk (1935-2011)
Dzwony Heweliusza pamięci astronomów  
1935 – 2011
Fot. Sebastian Soberski

Rozkoncertowały nam się podtoruńskie Piwnice. Po kwietniowym sukcesie koncertu „Voices of the Cosmos” (patrz „Urania” 3/2011) tym razem u stóp 620-tonowego radioteleskopu miały rozbrzmieć majestatyczne dzwony.

Carillon to instrument muzyczny, będący zespołem dzwonów wieżowych, na których można wybijać melodie młotkami lub sercami dzwonów, uruchamianymi przez mechanizm zegarowy lub ręcznie, za pomocą klawiatury. Ten, który dane mi było usłyszeć w Piwnicach, jest zainstalowany na przyczepie samochodowej, składa się z 48 dzwonów o łącznej wadze 4868 kg. A skąd nazwa Dzwony Heweliusza? Otóż carillon zawitał do nas z Gdańska, miasta, w którym współcześnie znajdują się aż trzy takie instrumenty. Najpotężniejszy z nich wisi na wieży kościoła św. Katarzyny, wprost nad głową pochowanego tam wybitnego astronoma. Drugi carillon znajduje się w Ratuszu Głównym, gdzie Jan Heweliusz piastował funkcję miejskiego rajcy. O ile jednak powiązania dzwonów z Gdańskiem i Heweliuszem wydają się dość oczywiste, to ich bezpośredni związek z astronomią jest dla laika dość zaskakujący. Okazuje się bowiem, że pobudzone do głosu dzwony drgają podobnie jak… gwiazdy, co w efekcie daje ich charakterystyczny, nieharmoniczny, polifoniczny dźwięk. We współczesnej muzyce (przynajmniej takiej, jaką pasjonuje się autorka niniejszej relacji) carillon stanowi zaledwie dodatek do innych instrumentów, a jego zadanie polega głównie na budowaniu odpowiedniej atmosfery — podniosłej, eterycznej, delikatnie relaksującej lub przeciwnie — potężnej i niepokojącej. Nigdy wcześniej nie słyszałam carillonu w roli głównej.

Aura wybitnie nie sprzyjała tego dnia organizacji koncertu plenerowego. Niska temperatura, silny wiatr i nieustająca mżawka nie zachęcały do wyjścia z domu, a mimo to na koncercie stawiła się zadziwiająco liczna publiczność. Być może część z przybyłych osób słyszała gdański carillon na jednej z jego poprzednich tras, inni może, tak jak ja, mieli w pamięci wspaniały spektakl „Voices of the Cosmos”. Ten występ miał być wyjątkowy także z innego powodu, został w całości zadedykowany pamięci zmarłych niedawno naukowców — profesorów związanych z Obserwatorium — Stanisławowi Gorgolewskiemu i Andrzejowi Woszczykowi, a także twórcy i dyrektorowi toruńskiego Planetarium — Lucjanowi Broniewiczowi.

Rys. 5 Gdański carillon na koncercie w Piwnicach pod czaszą toruńskiego radioteleskopu służącego jako wielki ekran na którym wyświetlany jest właśnie portret Andrzeja Woszczyka z rocznikiem „Uranii” (początek lat 90.). Fot. Sebastian Soberski

Parę minut po 21.00 wstępną zapowiedzią astronomów Macieja Mikołajewskiego — koordynatora trasy Tour de Carillon i Sebastiana Soberskiego odpowiedzialnego za wizualizację na czaszy radioteleskopu, rozpoczął się carillonowy koncert. Za klawiaturą instrumentu zasiadły jego wirtuozki — Magdalena Cynk i Anna Kasprzycka. Całość występu została podzielona na trzy około dwudziestominutowe części, w trakcie których artystki oczarowywały publiczność dźwiękami majestatycznych dzwonów. Wybrany przez nie repertuar był bardzo zróżnicowany. Usłyszeć można było zarówno dzieła muzyki klasycznej, m.in. Chopina, Szymanowskiego, Debussy'ego, jak i utwory o charakterze rozrywkowym, muzykę jazzową i filmową. Wszystko jednak dobrane tak, aby kojarzyło się z Kosmosem. Usłyszeliśmy również autorski utwór Magdaleny Cynk „Planetoida 12625 Koopman” skomponowany specjalnie na tegoroczny festiwal. Po raz kolejny zachwyciła efektowna wizualizacja na ogromnej czaszy radioteleskopu, odniosłam jednak wrażenie, że tym razem to nie dalekie międzygwiezdne wyprawy, a przepiękne obrazy Ziemi i wszelkich form życia na niej najbardziej pasowały do stonowanych, delikatnych dźwięków carillonu. Ci, których nie wystraszyła posępna, deszczowa pogoda, na pewno nie żałowali przybycia na koncert. Swoją grą artystki skutecznie odpędziły depresyjne nastroje prawie jesiennych ostatnich dni lipca. Uczyniły swój występ refleksyjnym, ale nie smutnym… można było zamyślić się i odpłynąć…

Obserwatorium astronomiczne z założenia jest ośrodkiem badawczym, lecz to w Piwnicach świetnie się sprawdza również jako miejsce koncertowe. W 2014 r. w Polsce ma stanąć największy na świecie radioteleskop. Dziś już nie wyobrażam sobie, by jego uruchomieniu nie towarzyszyło jakieś wydarzenie muzyczne. Rozmarzyłam się… Oczami wyobraźni pod stumetrową czaszą w Borach Tucholskich widzę rozległą scenę, na niej syntezatory Mooga, siedzącego za nimi Klausa Schulze i stojącą obok, towarzyszącą mu Lisę Gerrard… Nierealne? Kto wie…

Agnieszka Janik
(Źródło: „Urania — PA” nr 5/2011)
Mars Andrzeja Woszczyka  
1935 – 2011
 

Pod koniec lat 60. ubiegłego wieku Andrzej Woszczyk pracował w Obserwatorium McDonalda w Teksasie. Zajmował się badaniami spektroskopowymi gwiazd, planet i komet, w tym m.in. obserwacjami Marsa. Nasza wiedza o tej planecie była wówczas — w porównaniu z tym, co wiemy obecnie — dość skromna. W szczególności wiedziano wtedy bardzo mało na temat ukształtowania powierzchni Marsa. Jeszcze parę lat wcześniej dość powszechnie sądzono, że ciemne obszary na jego powierzchni są nizinami, zaś obszary jasne — wyżynami.

Pierwszych wiarygodnych danych opisujących rzeźbę powierzchni Marsa dostarczyły pomiary echa radarowego wykonane przez Pettengilla i jego trzech kolegów z MIT. Ich wyniki, opublikowane w roku 1969, pokazywały różnice wysokości dochodzące do 12 km bez jakiejkolwiek korelacji z występowaniem jasnych i ciemnych obszarów na powierzchni planety.

Istniała też inna, dość prosta metoda. Mars świeci odbitym światłem słonecznym. Skutkiem tego w jego widmie obserwujemy te same linie i pasma absorpcyjne, które występują w widmie Słońca. Ale nie tylko. Promieniowanie słoneczne, przechodząc dwukrotnie przez atmosferę marsjańską, jest dodatkowo absorbowane przez wchodzące w jej skład molekuły. Natężenie powstających w ten sposób linii zależy od warunków panujących w atmosferze Marsa oraz — co istotne — od grubości atmosfery nad danym miejscem powierzchni planety. W przypadku obszarów nizinnych, ponad którymi atmosfera jest rozległa, linie powinny być silniejsze; w przypadku gór i obszarów wyżynnych, ponad którymi atmosfera jest bardziej cienka, linie powinny być słabsze.

Pierwsza próba zastosowania tej metody, podjęta przez trzech astrofizyków z Obserwatorium na Kitt Peaku: Beltona, Broadfoota i Huntena (1968), zakończyła się niepowodzeniem. Wkrótce potem jednak Belton i Hunten mogli pochwalić się sukcesem: ich praca z roku 1969 pokazywała, w zgodzie z wcześniejszymi wynikami radarowymi, że na powierzchni Marsa występują znaczne różnice wysokości; w szczególności, że przykładem obszaru wyżynnego jest Syrtis Major.

Tak wyglądała sytuacja, gdy problemem tym zajął się Andrzej Woszczyk. W porównaniu z poprzednikami dysponował on znacznie bogatszym materiałem obserwacyjnym. Składał się on z 9 spektrogramów uzyskanych przez Barkera w czasie opozycji Marsa w roku 1967 oraz 40 spektrogramów otrzymanych w czasie opozycji w roku 1969 przez samego Woszczyka. Wszystkie one pokrywały obszar bliskiej podczerwieni, umożliwiając pomiar natężeń linii należących do pasm absorpcyjnych dwutlenku węgla w okolicach 0,87 i 1,05 mikrometra. Swoje wstępne wyniki przedstawił Woszczyk w październiku 1969 r. na sympozjum Międzynarodowej Unii Astronomicznej, odbywającym się w małej miejscowości Marfa, leżącej w pobliżu Obserwatorium McDonalda. Ich podsumowanie stanowiły dwa rysunki, oparte na danych z dwu opozycji, przedstawiające ukształtowanie powierzchni w obszarach równikowych Marsa w funkcji długości areograficznej. Pokazywały one różnice wysokości dochodzące do 10 km w dość dobrej zgodności z wcześniejszymi wynikami radarowymi.

Dziś, gdy rzeźbę powierzchni Marsa znamy już bardzo dokładnie, warto pamiętać, że jednym z pionierów w tej dziedzinie był młody toruński astrofizyk.

Józef Smak
(Źródło: „Urania — PA” nr 6/2011)
Urania – Postępy Astronomii   ISSN 1689-6009